www.kzo.o7.pl new forum
zapraszamy na www.kzo.o7.pl
FAQ
Szukaj
Użytkownicy
Grupy
Galerie
Rejestracja
Profil
Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości
Zaloguj
Forum www.kzo.o7.pl new forum Strona Główna
->
Off-topic
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
NIE
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
The others
----------------
Chcę dołączyc do KZO lub KZ0 ;]
Świat ally i pogawędki z innymi klanami
Off-topic
Market
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Seimon
Wysłany: Pon 21:13, 04 Wrz 2006
Temat postu:
Ty mrazem sie nie powstrzymam, to jest zajebiste. Prosze osobiscie o ciag dalszy tej opowiesci
Andreas_PL
Wysłany: Sob 20:31, 02 Wrz 2006
Temat postu:
fiu fiu nawet archaizmy się tam znalazły
brawo Ober prosimy o więcej
oberon
Wysłany: Sob 16:22, 02 Wrz 2006
Temat postu: tego no eeee cz.4
Kiedys gralem w Arkadie ( polski MUD ). Zycie na Arkadii zostalo umieszone na 2 swiatach: łorhamera i Sapkowskiego ( Wiedzmin ), z tad mozecie niektore nazwy kjoarzyc
Gralem tam ludzka kobieta ( osadniczka ) o imieniu Galilla. Ten tekst powstal na potrzeby gry:
Bestyje z Gor Czarnych
Ja Galilla, samotny wedrowca, znana jako Wilczyca a przez innych z racji mych kruczych wlosow zwana czarownica pragne Wam opowiedziec historyje, ktora sie mnie przytrafila, a przestroga dla samotnych wedrowcow byc moze. Otoz dnia pewnego, pieknym rankiem obudzilam sie na pieterku w podrzednej knajpie na obrzezach Nuln, miasta poteznego w sile wojska jako takze w ilosci mieszkancow, acz brudnego i smierdzacego pomyjami. Otoz dnia tego spojrzawszy na niebo piekne wyjatkowo podjelam szybka decyzje, iz dzien te spedze na wycieczce w gorach. Zaopatrzywszy sie w wygodne buty, napchawszy pieczywa i pelnych buklakow do plecaka wyruszylam. Smrod miasta i pelne rynsztoki utwierdzily mnie w postanowieniu spedzenia dnia tego w ciszy i spokoju, wsrod zieleni i gorskich potokow. Przeplynawszy do twierdzy Karak Varn i po pokonaniu jej znalazlam sie u stop pieknych wysokich gor. Dzien uplynal mi na wedrowce, wspinaniu sie i pokonywaniu niedostepnych sciezek. Bylam zachwycona, jako dziecko wychowane w malej rybackiej wiosce nigdy nie moglam nawet marzyc, iz kiedys zobacze gory. Ich piekno moze docenic tylko ktos tak jak ja urodzon i wychowan wsrod znienawidzonych rybackich lodzi i smierdzacych tanim winem i sledziami ludzmi. Przeto cieszyl mnie kazdy napotkany zwierz gorski. Siedzialam na brzegu stromej przepasci obserwujac z zachwytem w sercu piekne kozice gorskie, zwinnie pokonujace niedostepne dla czleka strome sciezki. Obserwowalam z ukrycia wielka niedzwiedzice, wspaniala matke czterech niedzwiadkow, bawiacych sie nieopodal niej. Matka tak silna i grozna, delikatnie glaskala swoje pociechy. Az me serce scisnelo sie z rozpaczy i zachwytu. Stanela mi przed ocz yma moja matka, pijana, brudna z dzbanem taniego wina w reku, a szerokim skorzanym pasem w drugiem. Wedrujac tak po gorach, obserwujac z ukrycia piekne zwierzeta, przemywajac wlosy w lodowatej czystej wodzie szybkich strumykow, nie zauwazylam iz nocna pora nadeszla. Za dnia widzialam niewielka wioske na poludniu, dlatego teraz skierowalam sie w tamta strone, coby w karczmie jakowejs noc spedzic, aby dzien nastepny gorom poswiecic. Stanelam na skraju wioski, gdy slonce czerwonym calunem zakrylo juz zachodnia czesc gor. Ledwom weszla do wioski, oczom mojem ukazal sie smutny widok. Pusta wioska, cicha , zdawaloby sie iz ludzie pokryli sie gdzies na noc. Jedynie dziecko bawilo sie na ziemi siedzac plecami do mnie. Bylo to male, brudne, prawie nagie dziecko, ubrane tylko w potargane, troche za duze portki. Usmiechajac sie caly czas, wygladalo jakby w zyciu jego nie zagoscil jeszcze smutek. Mialo krotkie wlosy, przystrzyzone przy samej skorze. Dziecie to odwrociwszy sie do mnie zapytalo: Pobawisz sie ze mna ? I wtedy zobaczylam jego oczy. Oczy duze, otwarte i biale, niewidzace.
- Gdzie sie wszyscy podziali ?
Zagadnawszy dziecie oczekiwalam odpowiedzi, jednak dziecko zerwalo sie na nogi z glosnym krzykiem:
- MAMO ! TO JUZ NOC ? MAMO !
Bylo to dziecko, ktore nie znajac dnia ni nocy nie bylo swiadome iz slonce skryte za horyzontem ogrzewalo juz innych, gdzies tam daleko na zachodzie. Wtem, nie wiedziec skad, na dziecko rzucil sie potwor, jednym ciosem wielkiej lapy powalajac dziecko na ziemie i odbierajac mu zycie. Byla to bestyja szpetna. Duza, czarna, wlochata bestyja. Stojac na czterech lapach, niezgrabnie chwiejac sie z boku na bok, zerkala w moja strone walac swoja wielka lapa w ziemie. Z pyska wolno toczyla sline, ktora zbierala sie na ziemi tworzac kaluze. Moja uwage przykuly kly, lekko zbroczone krwia niewidzacego dziecka. Stalam jak sparalizowana nie mogac wydobyc slowa. Pierwszy raz widzialam takie zwierze. Jednak bestyja owa oceniwszy swe szanse rzucila sie na mnie. Ledwom uskoczyla przed ciosem jej wielkiej lapy, a w moje strone poszybowal kolejny cios. Cudem udalo mi sie uskoczyc przed dlugimi, brudnymi pazurami. Dobylam miecza, ktoren zawsze dla obrony mialam ze soba, jednak nigdy dotenczas nie walczylam z czyms takiem, przeto walka byla dluga i meczaca. Obie ciezko ranne, lecz zadna nie chciala dac za wygrana. Ona zadna krwi, ja zadna zemsty za biedne, wesole dziecko. W koncu ledwo mogac sie poruszyc z bolu i uplywu krwi udalo mi sie ugodzic bestyje prosto w serce. Przelezalam pol nocy obok cial dziecka i bestyi dochodzac do sil, aby nie zemrzec w tym dziwnym miejscu, przeciez czekalo mnie jeszcze wiele przygod. Odzyskawszy troche sil zaczelam szukac ziol magicznych, ktore mnie wiele razy przed smiercia uchronily. Dzieki temu, iz okolica malo znana - ziol w niej sporo i znalezienie odpowiednich nie zajelo mi duzo czasu. Zaprawde powiadam Wam, iz ziola magiczne potrafia czynic prawdziwe cuda - nad ranem juz bylam gotowa do dalszej drogi. Bedac ciagle pod wrazeniem minionej bitwy nie czulam zmeczenia. Przyjrzalam sie dokladnie cialu bestyi. Ocenilam, iz wlochata czarna bestia wazyla mniej wiecej 190 kilogramow. Jako wieczny wedrowca zapragnelam sprawdzic reszte wsi, przeszlam kolo kilku domow, poczem wychyliwszy sie zza wegla obaczylam je. Dwie olbrzymie czarne bestyje, olbrzymie, ciezsze dwa i trzy razy wieksze od poprzedniej. Cale utaplane w krwi swoich ofiar. Obaczyly mnie i ruszyly w moja strone, jednak nagle nie wiedziec czemu zawyly okrutnie i w poplochu umknely. Wrzask byl ogromny, na domiar zlego powtorzyl sie z wielu stron. Jakoby wylo ich dziesiatki pochowane w roznych miejscach wsi. W koncu zrozumialam - tamta pojawila sie tuz po zachodzie slonca, a te umknely wraz z jego wschodem. Zatem bylam bezpieczna. Wraz z podnoszacym sie nad widnokregiem sloncem, dochodzil do mnie spokoj i zaczelam na powrot trzezwo myslec. Obejrzalam sobie dokladnie okolice. Domy w wiosce byly wszystkie drewniane, zbudowane w ten sam sposob. Byly dosyc niewielkie, niskie, z jednymi szerokimi wejsciami. Na pierwszy rzut oka wydawalo mi sie ze sa kruche, jednak po dokladniejszych ogledzinach widac bylo, iz pewnie stoja na ziemi. Co najdziwniejsze: domy pozbawione byly dzwi, jedynie jakas szmata szczelnie zaslaniala wejscie. Mieszkancy owych domostw powoli, niepewnie zaczeli wychodzic na swiatlo dzienne bojazliwie rozgladajac sie na boki. Zagadnieci o bestyje jednak w poplochu umykali, jakoby to na nich swiatlo dzialalo zabojczo. Nic tu po mnie, postanowilam powrocic tutaj, ale uzbrojona porzadnie i odziana w mocne zbroje. Wciaz pamietajac strach na twarzy slepego dziecka i mordercze kly ociekajace krwia, postanowilam uwolnic zastraszonych mieszkancow od owych potworow splodzonych gdzies w najciemniejszych zaulkach swiata chaosu.
Powrocilam do Nuln, tu uleczylam do konca rany i zaopatrzywszy sie na droge z mysla o nadchodzacej bitwie wyruszylam w powrotna droge.
Weszlam w gory juz gdy zmierzchalo, jednak znajac droge kierowalam sie razno na poludnie, wiedzac iz zdaze jeszcze przed polnoca dotrzec na miejsce. W polowie drogi, nie wiedziec skad, nagle otoczyla mnie sfora wilkow, byly chude i wyglodzone, dlatego grozniejsze od zwyklego wilka zamieszkujacego okolice Anchor i Mahakamu. Chwyciwszy w rece grozny claymore przygotowalam sie na walke... Rzucily sie stadnie, kasajac i probujac mnie dostac swymi ostrymi pazurami. Jednako glod odebral im rozum i ataki ich byly zbyt chaotyczne aby mnie zaskoczyc, przeto walka nie trwala dlugo. Lekko ranna podleczylam sie ziolami, ktore tym razem mialam przygowane w szklanym sloiku. Doswiadczona nowa przygoda ruszylam dalej, lecz tym razem czujnie. Doszlam do wioski, wygladala tak samo jak ja zapamietalam. Jedynie glosne wycie wskazywalo na to, kto rzadzi tej nocy we wsi. Usmiechnelam sie nieznacznie. - Koniec Waszych rzadkow pokraki - rzeklam i ostroznie przemknelam, kryjac sie miedzy budynkami. Ostroznie przeszlam nad rozszarpanym cialem jakiegos mlodego elfa i niknac w ciemnosciach przygotowywalam sie do ataku na ogromna bestyje, ktora wlasnie pozywiala sie rozszarpujac czyjes cialo. Niech sie nazre, bedzie mniej ruchliwa. Ostroznie podeszlam od strony jej plecow, czekajac az sie nazre. Walka byla krotka, zaskoczona poczwara nie stawiala zbyt duzego oporu, a moj claymore byl tak wysmienicie ostry iz paskuda bala sie go, tak ze ugodzenie jej w czule miejsce nie bylo wielkim problemem. Jak to gadaja stare krasnoludy "praktyka czyni mistrza". Tako i bylo ze mna, po ubiciu paru bestyj wiedzialam juz jak nalezy sie ich pozbywac. Cala noc walczylam, az do switu. O swicie doszlam do niewielkiego jeziora polozonego na polnocy od wsi i tam zmeczona padlam przesypiajac pol dnia.
Wieczorem wykapawszy sie w jeziorze, nasiliwszy sie, ruszylam spowrotem, by ubic reszte potworow szerzacych terror wsrod mieszkancow. Razno ruszylam znajac juz okolice. Doszlam juz do konca wsi nie znalazlwszy zadnej bestyi. Dopiero za wioska, na sciezce, ktora okrazajac zachodem wies dochodzila do jeziora, nad ktorem spedzilam dzien, napotkalam owe potwory. Jako ze nie byly dla mnie juz tajemnica, przeto pokonalam wszystkie jeszcze przed nastaniem polnocy. Do rana przeszukalam kazden zakatek, w jakowym mogly sie skryc te wielkie, potezne potwory, jednako po bestyjach nie bylo juz sladu. Dumna z siebie ruszylam wesolo w gory, aby obaczyc wschod slonca nad pieknymi osniezonymi szczytami gor, na ktore tylko zwinne kozice mogly bez problemu dotrzec. Zaprawde piekny to byl widok. Wart wszelkiego ryzyka, wart spotkania ze sfora wilkow, czy walki z bestyjami. Przyroda odwdzieczyla mi sie w cudowny sposob pokazujac ten piekny widok czerwonych szczytow. Wrocilam zmeczona, lecz szczesliwa do Nuln, do tego smierdzacego pomyjami miasta. Wedrujac po swiecie slyszalam opowiesci niektorych smialkow iz bestyje powrocily do onej wsi, ktrorej nazwy nawet nie znam. Na tem koncze swa opowiesc i pamietajcie podroznicy, na poludniu Gor Czarnych jest tajemnicza wioska, jedynie z mocnym orezem i rownie mocna zbroja mozna tam sie wybrac, coby zycia nie stracic.
Galilla
Koniec
Oberon Gdynia 99.07.23
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin